Translate

ŚLADAMI JANA PAWŁA II


foto: www.misyjnedrogi.pl

HISTORIA PAWŁA LORENCA

 
Kiedy słyszę o cudach, niesamowitych wydarzeniach
czy uzdrowieniach ludzi, zawsze w myślach się uśmiecham.
Dla mnie to nie bajki. Wiem, bo sam jestem szczęściarzem.


Moja historia zaczęła się w drugiej klasie gimnazjum. Któregoś
dnia trafiłem do szpitala z powodu bardzo złego samopoczucia.
Lekarze nie wiedzieli, co mi dolega. Po wykonaniu serii badań
zdiagnozowano w mojej głowie nowotwór. Zostałem przewieziony
do łódzkiej kliniki, w której spędziłem około trzech miesięcy.
Zostałem poddany operacji. Jakiś czas po niej pojechałem na
tydzień do domu. Mniej więcej w tym okresie dowiedział się
o mnie pewien kleryk z obrzańskiego seminarium. Przyszedł do
nas
i po krótkiej rozmowie obiecał, że będzie się za mnie modlił.
Zaprzyjaźniliśmy się.

Przypadki?
Po tygodniowym pobycie w domu trafiłem na drugą część leczenia,
czyli na onkologię. To pierwsze miejsce, w którym zaczęły dziać się
rzeczy trudne do wytłumaczenia. Przede wszystkim, żeby brać chemię,
musiałem mieć dobre wyniki badań krwi. Nie zawsze takie były, ale gdy
tylko nasz kleryk pomodlił się przed cudownym obrazem Matki Bożej
w Obrze, wszystkie nagle wracały do normy. Kolejne niesamowite
wydarzenie miało związek z moją mamą. W pewnym momencie leczenia
na mojej skórze pojawiły się dziwne wybroczyny. Dostałem kroplówkę
z krwią. Na oddziale był ze mną tata, który zaniepokojony moim
pogarszającym się stanem wezwał lekarza, ten jednak nie potrafił
stwierdzić, co mi dolega. W tym właśnie czasie moja mama skończyła
pracę i już wracała do domu, jednak coś ją tknęło, by w tym właśnie
dniu przyjechać do mnie na oddział. Kiedy już w szpitalu dowiedziała się,
że mój stan zdrowia się pogarsza i pierwszą rzeczą, jaką zrobiła było sprawdzenie, co było napisane na kroplówce. Okazało się, że dostałem
inną grupę krwi niż moja. Wstrząśnięci tym lekarze natychmiast przystąpili
do odpowiednich działań. Gdyby kroplówka spłynęła do końca – umarłbym. Wierzę, że to właśnie Pan Bóg natchnął moją mamę, żeby przyjechała
do mnie na oddział.


Noc, kiedy odszedł Jan Paweł II
Po ukończeniu chemii trafiłem na radioterapię – ostatni cykl leczenia.
Wszystko zakończyło się w połowie maja, a ja... wróciłem do zdrowia.
Prawie rok wszystko było dobrze. 1 kwietnia 2005 r. doszła do nas
smutna wiadomość, że odchodzi Jan Paweł II. Podobnie jak większość
ludzi, zaczęliśmy się wspólnie modlić za niego. Niestety o 21.37
dowiedzieliśmy się z transmisji telewizyjnej, że Papież odszedł do
Domu Ojca. Ta noc okazała się ciężka również dla mnie. Nie obudziłem
się rano. Znowu trafiłem do szpitala. Okazało się, że zapadłem w śpiączkę
na skutek wylewu dokomorowego, który przydarzył mi się tej nocy.
Lekarze, po rozmowie z rodzicami, podjęli decyzję o przetransportowaniu
mnie do Warszawy, do Centrum Zdrowia Dziecka. Szczęście w nieszczęściu,
że tego ranka wyjątkowo w Szczecinie znajdował się samolot lotniczego pogotowia ratunkowego, który udało się wezwać do leżącej niedaleko
Wolsztyna miejscowości z lotniskiem. I tak zostałem przetransportowany
do Warszawy.


Ćwiczenia i modlitwa
Dzięki Bogu, lekarzom udało się mnie odratować, niestety jednak
nie wybudziłem się ze śpiączki. Trafiłem na odział rehabilitacji, na
którym, pomimo tej śpiączki, w jakiś sposób cały czas byłem
rehabilitowany. Przez wylew doznałem czterokończynowego porażenia.
Po trzech miesiącach leżenia w śpiączce lekarze powiedzieli rodzicom,
że jestem w na tyle stabilnym stanie, że mogą mnie zabrać do domu.

Po powrocie do Wolsztyna rodzice ustawili mój tapczan przed
telewizorem. Czasami miałem otwarte oczy, ale nadal byłem uwięziony
we własnym ciele. Tata z mamą codziennie mnie rehabilitowali.
Z tamtego kresu kojarzę tylko ciągłe ćwiczenia rehabilitacyjne,
przeplatane modlitwą moich rodziców.


Chodzę
Któregoś dnia zadzwonił do nas nasz zaprzyjaźniony kleryk, który w międzyczasie został już wyświęcony na księdza i przebywał na swojej
pierwszej parafii. Powiedział, że jedzie do Obry, i wracając wpadłby do nas
na kawę.
Gdy odjeżdżał, uśmiechnął się do mnie i zrobił mi znak krzyża na
czole. Następnego dnia rano, gdy tylko otworzyłem oczy, poczułem, że
muszę wstać łóżka, coś kazało mi się poruszyć. Powoli, powoli udało mi 

się usiąść, następnie jakoś stanąłem na nogach. Trzymając się foteli i innych rzeczy, które napotkałem, małymi krokami ruszyłem tam, gdzie słyszałem
jakieś głosy. Była to kuchnia, a w niej rodzice, którzy gdy ujrzeli mnie chodzącego, nie dowierzali własnym oczom. Wstałem z łóżka.
Wybudziłem się ze śpiączki.



Porażenie puściło. Zostałem uzdrowiony.
Później związałem się ze wspólnotą ewangelizacyjną „Niniwa”. W ruchu
tym jeszcze bardziej doświadczyłem, czym jest wiara i jak wielka jest
miłość Pana Boga. Jestem przekonany, że to On mnie uratował i dał
mi drugie życie. Wierzę też, że wsparł mnie Jan Paweł II. Bez niego nie pokonałbym choroby. Tym bardziej czuję zobowiązanie, żeby przekazywać
moje doświadczenie innym – to pewność, że uzdrowienie to nie bajka.




foto: www.orchowek.kapucyni.pl











rys. Wiktoria z kl.V

Rozpoczynamy nowy cykl spotkań w ramach kółka misyjnego
w naszej szkole: "Śladami Jana Pawła II". Na na naszej stronie
w tej nowej zakładce będą się pojawiać teksty i prace, które
przypomną nam jak wyjątkowym papieżem był Św.Jan Paweł II.




źródło: www.franciszkanska3.pl

JAN PAWEŁ II NA AFRYKAŃSKIEJ ZIEMI
– PIELGRZYM POKOJU I CZŁOWIEK BOŻY


Zainteresowanie Afryką i chrystianizacją tego kontynentu
wykazywało wielu papieży, jednak największe zasługi w tym
względzie niewątpliwie należy przypisać Janowi Pawłowi II.
Podczas swego pontyfikatu Ojciec Święty odbył 13 podróży
apostolskich do Afryki, w trakcie których nawiedził 41 krajów.
Ponadto w ramach pielgrzymek do Australii i na Daleki Wschód
odwiedził Seszele i Mauritius. W Roku Jubileuszowym Papież 
udał się na Górę Synaj, leżącą na terytorium Egiptu.
Wśród odwiedzanych krajów były zarówno kraje katolickie,
jak i kraje zamieszkane w większości przez muzułmanów
czy wyznawców religii tradycyjnych. Do każdego z  tych 
państw Papież przybywał jako „Pielgrzym Pokoju i człowiek Boży”.
Z inicjatywy Jana Pawła II został zwołany pierwszy w historii
specjalny Synod Biskupów poświęcony problemom Kościoła
w Afryce.

Wszędzie też przyjmowany był z niezwykłym entuzjazmem 
i serdecznością. Nawet w krajach typowo muzułmańskich,
takich jak Senegal, Gambia czy Gwinea, wizyta Papieża była 
wielkim wydarzeniem i świętem. Dramatyczne apele Głowy
Kościoła, głoszone z biednej, uwikłanej w liczne konflikty
ziemi afrykańskiej zwracały uwagę całej międzynarodowej
społeczności na Afrykę i jej problemy. Z drugiej strony
w wielu przemówieniach i wypowiedziach Jan Paweł II
wskazywał na wartości, które Afryka może i powinna
przekazać światu. Ojciec Święty często mówił o ogromnej
radości tutejszego Kościoła, radości wiary, mogącej 
być wzorem dla innych narodów. W każdej pielgrzymce,
w każdym spotkaniu widoczna była ogromna wrażliwość
Ojca Świętego na losy najbardziej potrzebujących,
pozbawionych własnego domu, głodnych czy chorych.
W wielu krajach, ogarniętych wojną domową lub
narastającymi konfliktami etnicznymi, Papież wzywał
do pojednania i życia w pokoju. W programie pielgrzymek
zawsze obecne były spotkania ekumeniczne oraz spotkania
z przedstawicielami innych religii, zwłaszcza islamu i religii
tradycyjnych. Spotkaniom tym niejednokrotnie towarzyszyły
wspólne modlitwy i nabożeństwa. Warto dodać, iż wyznawcy
innych religii licznie uczestniczyli w mszach św. odprawianych
przez  Papieża. Oczywiście głównym celem podróży było
spotkanie z miejscową wspólnotą katolicką i umocnienie
w wierze lokalnego Kościoła.

Źródło: www.centrumjp2.pl


FOTO: www.wiadomosci.wp.pl Na zdjęciu rozentuzjazmowani mieszkańcy Kamerunu
     witają Jana Pawła II na lotnisku Yaounde, podczas jednej
z pielgrzymek do Afryki.


Wizyty Jana Pawła II na "Czarnym Lądzie"

W maju 1980 roku papież odbywa swoją piątą podróż apostolską.
Pierwszy raz udaje się do Afryki. Odwiedził wówczas: Zair, Kongo,
Kenię, Ghanę, Górną Woltę oraz Wybrzeże Kości Słoniowej -
kraje, w których panowali dyktatorzy.

Efekt papieskiej pielgrzymki pojawił się jeszcze zanim Jan Paweł II
dotarł do Afryki. Mobutu Sese Seko - dyktator Zairu, chcąc
przywitać Ojca Świętego ze swoją sakramentalną
małżonką, przed przyjazdem Papieża wziął katolicki ślub
z Bobi Murangą, która dotychczas była tylko jego konkubiną.

Pielgrzymka papieża wywoływała olbrzymie poruszenia w kolejnych
odwiedzanych krajach. W samym Zairze witało Jana Pawła II
aż 2 mln mieszkańców, a dni wizyty papieża ogłaszane były
świętami narodowymi.



źródło: www.wiadomosci.wp.pl


Artykuł przygotowała  Gosia


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz